Portret Vincenta van Gogha jako udręczonej duszy

Willem Defoe jako Vincent Van Gogh w „U bram wieczności”. Nowy film oddaje piękno, które van Gogh próbował uchwycić w swojej sztuce. (filmy Lily Gavin/CBS)





Za pomocą Sebastian Smee Krytyk sztuki 16 listopada 2018 r. Za pomocą Sebastian Smee Krytyk sztuki 16 listopada 2018 r.

Boże, to jest piękne. Mam na myśli świat. Światło słoneczne. Słoneczniki. Twarze starych kobiet. Sękate ręce. Nocne niebo. Cyprysy na wietrze. Świat widziany przez Vincenta van Gogha.

Nowy film Juliana Schnabla U bram wieczności, z Willemem Dafoe w roli człowieka, którego za powszechną zgodą nazywamy biednym Vincentem, oddaje to piękno. To niedoceniane, ale insynuujące i ostatecznie oszałamiające dzieło, jedna z najbardziej wiarygodnych i przekonujących biografii artysty, jakie kiedykolwiek powstały.

Dafoe jest znakomity w tej roli. Swoją intuicyjną fizycznością, szczerym, zachwyconym spojrzeniem i oszołomieniem uchwycił głęboką niezręczność tego wielkiego artysty, a czyniąc to, przypomina nam, że nawet dzisiaj nie wiemy, co zrobić z van Goghiem. Nie wiemy, czy go kanonizować, leczyć, czy po prostu ostrożnie poklepać po głowie, jak ekscentryczne, niespokojne dziecko.



Historia reklamy jest kontynuowana pod reklamą

Biedny Vincent. Jak możesz powiedzieć coś jeszcze? Po prostu nie było łatwo nim być. Był wyszydzany, porzucany, zastraszany, dręczony. Szturmowany pięknymi wizjami był również atakowany przez demony.

Pozostaje jednak pytanie: czy to wszystko jest wiarygodne? Czy mamy już czas na stary frazes udręczonego geniusza?

Van Gogh, bardziej niż jakikolwiek inny artysta w historii, ucieleśnia frazes. Ale czy to nie jest już przestarzałe? Czy nie nadszedł czas, abyśmy doszli do bardziej łagodnego i realistycznego spojrzenia na kreatywność?



Pytania i odpowiedzi: Willem Dafoe opowiada o roli van Gogha w „U wrót wieczności”

IRS Treas 310 bodziec dotyczący ref

Ostatnio nauczono nas traktować ideę torturowanego geniusza ze sceptycyzmem. To pojęcie jest albo udomowione (przez sentymentalizację za pomocą przecudnych piosenek, filmów i kiczu ze sklepu z pamiątkami) albo wyjaśnione psychopatologią: Czy van Gogh był dwubiegunowy? Schizofreniczny? Czy to padaczka płata skroniowego? Zaburzenie osobowości borderline? Psychoza cykloidalna? To nie ma znaczenia: Van Gogh jest patronem każdej choroby psychicznej, którą możesz nazwać.

Historia reklamy jest kontynuowana pod reklamą

Ale warto usunąć niektóre z tych warstw socjologicznego i psychopatologicznego lakieru i wrócić do starszych, głupszych pytań. Dlaczego na przykład zastraszano i wyszydzano van Gogha?

Myślę, że przede wszystkim dlatego, że ludzie wokół niego mieli trudności ze zrozumieniem. A kiedy zrozumienie się załamuje, ludzie skłonni do zazdrości wybuchają. Szydzą, izolują, zadają cierpienie.

Bardziej łagodnie nastawione mogą spróbować zrobić to lepiej. Ale nawet oni często projektują jedynie swoje pobożne życzenia, swój romantyczny idealizm na rzecz, której zasadniczo nie udało im się pojąć.

Spójrzmy prawdzie w oczy: bardzo trudno jest pojąć, co osiągnął van Gogh lub jak to osiągnął. Nie był uzdolniony — przynajmniej nie konwencjonalnie. Musiał się uczyć. Jego wczesne wysiłki były fatalne. Namalował wszystkie 860 swoich obrazów w ciągu 10 lat. Ponad połowa z nich — i prawie wszystkie najlepsze — została wykonana w ostatnich dwóch latach jego życia.

To po prostu zdumiewające. Próbujesz sobie wyobrazić, jak to było być nim przez te lata i dość szybko po prostu przecierasz oczy i poddajesz się.

I to wszystko, prawda? Możesz kwestionować ideę twórczego geniuszu, ile chcesz; możesz to wyjaśnić psychologią, genetyką, socjologią i czymkolwiek innym; ale nadal musisz znaleźć sposób na rozliczenie van Gogha. Albo zmarły w wieku 31 lat Franz Schubert, który skomponował 600 pieśni, siedem kompletnych symfonii i ogromny zasób niezrównanej muzyki kameralnej i fortepianowej. Albo John Lennon i Paul McCartney, którzy napisali swoje 230 piosenek – tak wiele z nich nieusuwalnych – w ciągu jednej, szalenie burzliwej dekady. Albo Mozarta, który… . . dobrze, od czego zacząć?

kanał 10 zespół pogody Rochester ny

Kreatywność na wysokim poziomie jest rzadka. Wytwarzają ją nasi towarzysze, którzy chrapią, pierdzą, mają zepsute zęby i poddają się małostkowości jak my wszyscy. Ale to nie znaczy, że nie jest zdumiewające. Jest też wymagająca i pełna ryzyka. Wymaga zerwania ze stadem, co jest społecznie niebezpieczne, i postawienia na szali całego siebie. Napędza go strach przed porażką, a jego zwycięstwa, niestety, są zawsze tylko częściowe. (Podejrzewam, że McCartney wciąż budzi się każdego dnia i myśli: Jak to zrobiliśmy? )

Mówią, że istnieją rekompensaty. Częścią tego, co sprawia, że ​​film Schnabla jest tak przekonujący, jest prosta, bezpretensjonalna poezja, za pomocą której przekazuje on błogość kreatywności, euforię. W całym filmie niespokojna, wędrująca kamera przybliża to, co mogłoby się wydawać oczami van Gogha. Czujemy, jak zdumiewa się żółtymi liśćmi filtrującymi słońce lub rozkoszuje się, gdy przedziera się przez wysoką trawę. Widzimy go na polu w zmroku, tak ekstatycznego w obliczu natury, że nabiera zaoranej ziemi i wylewa ją na twarz, jakby pragnął być z nią jednością. Jakoś nie jest tandetne.

Historia reklamy jest kontynuowana pod reklamą

Zamiast tego przypomina nam, że udana kreatywność często wyłania się ze stanu umysłu, który jest godny pozazdroszczenia — poczucia bycia na fali, bycia połączonym z siłami większymi niż ty, być może rodzajem blasku i działania zgodnie z nowy zestaw reguł, zgodnie z instynktem, a nie zwyczajem, ze wszystkimi twoimi zdolnościami w idealnej zgodzie, ciesząc się poczuciem rozszerzonej swobody, wolności, nowych możliwości. . .

Nie trzeba dodawać, że nieśmiali pisarze, którzy prowadzą spokojne życie rodzinne, mogą odczuwać ten pośpiech tak samo, jak torturowani postimpresjoniści, rozbijające gitary gwiazdy rocka czy hulający abstrakcyjni ekspresjoniści. Ale reszta z nas jest zafascynowana tym stanem i bardzo często, jak sądzę, zazdrosna. Co daje im prawo? możemy się zastanawiać, kiedy rejestrujemy się na kolejną zmianę lub spieszymy, by odebrać dzieci.

Myślę też, że wyczuwamy, że wolność artystyczna jest wywrotowa. Licencje przyznawane przez artystów mogą być społecznie destrukcyjne. Van Gogh tęsknił za wspólnotą i chciał służyć. Ale bądźmy szczerzy: nie sposób wyobrazić sobie funkcjonującej społeczności van Goghów. Jeśli potężni artyści często przeciwstawiają się konwencjonalnej moralności, to prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że konwencjonalna moralność rozmywa w niekończących się obowiązkach i autokorektach intensywność i przekonanie, wizję tunelu, która jest wymagana do stworzenia wielkiej sztuki. Ochrona tej intensywności i przekonania wymaga stopni egoizmu.

Historia reklamy jest kontynuowana pod reklamą

To trudne dla reszty z nas. Mówimy biedny Vincent. Ale oczywiście możemy również powiedzieć biedny Theo. Jeśli Vincent jest rzadkim wizjonerem, widzącym, człowiekiem urodzonym przed swoją epoką, który cierpi z powodu tych milionów, które później znajdą ukojenie w jego sztuce, Theo, brat Vincenta, reprezentuje to, co najlepsze w reszcie z nas: tym bardziej prozaiczne dusze, których cierpliwość i wyrozumiałość są wypróbowywane do granic swoich możliwości, ale które, nawet gdy potrząsają zdumionymi głowami, potrafią wezwać wystarczająco dużo życzliwości, by opiekować się tymi, których kochają.

Nie było łatwo być Theo. Najbardziej poruszająca scena filmu rozgrywa się w szpitalu na południu Francji, gdzie Theo pospieszył pociągiem po otrzymaniu wiadomości o kłopotach Vincenta. Vincent wygląda na rozpaczliwie zagubionego. Theo wdrapuje się na szpitalne łóżko obok niego, tak jak robili to jako młodzi chłopcy. Ulga dla Vincenta, który był wyszydzany, zastraszany i traktowany jak głupek przez miejscowych mieszkańców, jest ogromna: chciałbym umrzeć w ten sposób, mówi.

Jednak w ciągu kilku sekund musi zmierzyć się z faktem, że Theo musi wkrótce go porzucić i wrócić do życia zawodowego i rodzinnego, pozostawiając Vincenta samego z jego euforią, zagubionego (jak napisał w innym kontekście filozof Galen Strawson) w ogromnym egoizmie. [jego] dziwnego braku ego.

Historia reklamy jest kontynuowana pod reklamą

W dzisiejszych czasach idea, że ​​aby być artystą, trzeba doświadczyć szaleństwa i psychicznego załamania, nie uważamy już za wiarygodną, ​​nie mówiąc już o zachęcaniu. To dlatego, że pod wieloma względami jest fałszywe i zgubne.

A jednak wciąż wydaje się, że w życiu każdego prawdziwie potężnego artysty napięcie między przepływem wnętrza, życia twórczego a ograniczeniami i oczekiwaniami na zewnątrz, normalne życie jest źródłem bolesnego konfliktu.

Na początku filmu jest scena, w której van Gogh wszedł do swojej chłodni, cały czas targany wiatrem na zewnątrz. Okno uderza w zawiasy. Dafoe zdejmuje buty. A potem po prostu się na nich gapi. W butach. Okno odpada jeszcze trochę. A potem (przyszedł mu pomysł, skąd, kto wie?) zabiera się do pracy. On maluje buty .

Historia reklamy jest kontynuowana pod reklamą

Wielcy artyści wykorzystują swoją wyobraźnię nie tylko do poszukiwania piękna, ale także próbują przebić się przez zasłony, które uniemożliwiają nam zobaczenie tych butów, a co za tym idzie, prawdy o naszej śmiertelnej sytuacji na ziemi. Te zasnówki stają się grubsze i bardziej nieprzejrzyste. Dziś przybierają formę reklamy, korporacyjnego flimflamu, propagandy politycznej, paniki moralnej, wypaczeń mediów, metryk, statystyk.

Najlepsi artyści wykorzystują swoją wyobraźnię, aby przywrócić nas do rzeczywistości. Rozpraszają kłamstwa i hipokryzję tak zwanej konwencjonalnej rzeczywistości. Zwracają uwagę — z nadzieją, że zarówno oni, jak i my, możemy poczuć się bardziej u siebie w świecie, butach, promiennych wizjach i tak dalej.

Zalecane